Nie taki zły, jak go malują - Han Solo


Wczoraj miałam okazję obejrzeć film "Han Solo: Gwiezdne wojny - historie". Sama pewnie bym się nie wybrała, ale Basileios jest fanem, więc postanowiłam dotrzymać mu towarzystwa :D
Nie spodziewałam się rewelacji. Dla mnie "Gwiezdne wojny" są w porządku, ale nie mam serduszek w oczach jak tylko coś o nich usłyszę. Tym bardziej, że "Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi" był dla mnie wielkim rozczarowaniem. Prawdopodobnie dlatego, że byłam uprzedzona do głównych bohaterów. Dlaczego? Sama nie wiem. Częściowo dlatego, że nie podobali mi się aktorzy, ale to nie jedyny powód. Postaci, które odgrywali były tak skonstruowane, że po prostu nie byłam w stanie ich "kupić".

Do kina dotarliśmy jak zwykle spóźnieni (frytki przed były koniecznością!). Na szczęście udało nam się dostać jeszcze przed końcem reklam. Z językami na wierzchu, ale się udało :"D

Film zaczął się inaczej niż zwykle. Nie mam w tym momencie na myśli napisów początkowych i charakterystycznej muzyki - to było niezbędne. Chodzi mi o sceny, od których wszystko się zaczyna. Od razu poznajemy głównego bohatera - Hana Solo (Alden Ehrenreich). Ta postać od początku przekonuje do siebie odbiorców. Widać, że nie miał w życiu lekko. Razem z ukochaną Qi'Rą (Emilią Clarke) chcą uciec z planety Corellia, gdzie biedota jest zniewolona. Okoliczności im sprzyjają - Hanowi udało się zdobyć wszystko, co potrzebne do tego przedsięwzięcia. Jednak nie było to takie łatwe, jak oczekiwali... Han stara się doprowadzić do tego, by razem mogli wieść spokojne życie dalekie od oprawców. Marzy też o byciu pilotem - najlepszym w galaktyce. Aby osiągnąć cel decyduje się na wiele niebezpiecznych rozwiązań. Ryzyko nie ma dla niego znaczenia - jest gotów zrobić wszystko dla miłości.


Bardzo podobała mi się dynamika filmu. Wiele się dzieje, ale nie ma przesytu, który uczyniłby ten film nudnym (bo spodziewalibyśmy się, co zaraz nastąpi). Według mnie jest to film, przy którym nie da się nudzić. Bohaterowie mają często zabawne kwestie, co sprawia, że jeszcze przyjemniej się ogląda.

Szczególnie polubiłam robota L3 - idealnie wpasował się w moje poczucie humoru. Jeżeli stworzyliście już w głowach robota w stylu AR2D2 to koniecznie go skasujcie. Ten robot ma z nim niewiele wspólnego... No może jakieś śrubki, tego nie wiem :"D

Uważam, że jest to dobrze zrobiony film i warto było zobaczyć go na dużym ekranie.
Obsada jest całkiem niezła. Uwielbiam Emilię Clark - nie tylko za grę, ale po prostu miło się na nią patrzy. Aktor, który wcielił się w Hana też jest niczego sobie. Fabuła filmu wciąga już od pierwszych minut, a wszystko dopełnia dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa. 

Nie wiadomo właściwie dlaczego powstała taka nagonka na ten film i dlaczego nikomu się nie podoba, bo zrobiony jest naprawdę bardzo dobrze :D

Mogę polecić z czystym sumieniem :D

Komentarze