Krwią zapisane "Amour fou" | Recenzja książki Wojciecha Czernka


Ah! Co to była za książka... Ale, ale! Po kolei!

"Amour fou" to książka autorstwa Wojciecha Czernka, którą skończyłam czytać zaledwie wczoraj.

Muszę się przyznać, że rzadko sięgam po książki polskich autorów. 

Tak, tak... Ja wiem, że powinno się wspierać rodaków. Problem w tym, że baaaardzo często popularne tytuły, w empiku leżące w takich miejscach byśmy na pewno nie ominęli ich wzrokiem i krzyczące do nas bez ogłady "Kup mnie", są do niczego i to pod wieloma względami. Jest tak z różnych powodów, połowy z nich prawdopodobnie nie znam nawet ja, tak bardzo zainteresowana tematem. Nie muszę więc chyba tłumaczyć, jak trudne jest znalezienie perełki w ocenie makulatury...

Właśnie dlatego często obieram łatwiejszą drogę: wybieram zagranicznego autora, do którego jestem przekonana, a nawet jeśli nie znam jego twórczości, to zazwyczaj mam dobre przeczucia. Jeśli chodzi o polskich twórców, to zawsze na myśl przychodzi mi pewna książka, której nazwa nie zapadła mi w pamięci. Pamiętam jednak to, że przez pierwszych trzydzieści stron główna bohaterka jedzie autem... Jedzie i myśli. I NIC więcej. Także ten - podziękuje.


Wracając do książki, którą zamierzam teraz zrecenzować, a właściwie już zaczęłam to robić :"D Można ją zdecydowanie zaliczyć właśnie do tych wcześniej wspomnianych perełek. Namierzyłam ją, przeszukując skarbnicę informacji, jaką jest Internet.


Dlaczego w ogóle kłopotałam się szukaniem, skoro tak nie przepadam za książkami naszych rodzimych twórców? Bo nadal mam w sobie ogromne pokłady nadziei! Powiem Wam - a właściwie napiszę - bez ogródek: tym razem nie zwiodła mnie ona na manowce.

Od razu, gdy książka do mnie dotarła, dokładnie się jej przyjrzałam. Okładka utrzymana jest w biało-czerwonej tonacji. Przedstawia las, u którego stóp znajduje się coś na kształt jesiennych liści, choć ich barwa bardziej kojarzy się z krwią. W centrum lasu znajduje się niewielka postać przypominająca cień, ponieważ nie posiada wyraźnych konturów.


Nie można oczywiście pominąć tytułu, który od razu rzuca się w oczy z powodu czerwonej barwy na białym tle. W dodatku czcionka jest dość osobliwa, bo przywodzi na myśl skojarzenie, że słowa "Amour fou" wyglądają, jakby były napisane krwią. Sprawdziłam także, co oznaczają, bo przecież autor nie wybrał takiego tytułu bez powodu. Z pomocą przyszedł jak zwykle wszechwiedzący wujek Google, który uświadomił mnie, że z francuskiego oznaczają szaloną miłość.

Posiadając już taką wiedzę można mieć pewne przypuszczenia, co do tematyki powieści. Jednak pozostają one w sferze domysłów, bo książka mimo delikatnej sugestii odnośnie do fabuły, nadal może zaskakiwać. I to konkretnie!

,,Trumna znajdowała się na środku salonu, a za podwyższenie bądź stojaki robiły trzy drewniane krzesła. To właśnie ten element uniemożliwił ustawienie większej liczby miejsc siedzących, ale z drugiej strony gdyby nie trumna, nie przyszedłby nikt."

Autor ewidentnie miał pomysł jak poprowadzić wymyśloną przez siebie historię i zrobił to praktycznie bezbłędnie. Na początku fabuła wydaje się niepozorna. Poznajemy głównego bohatera, którym jest Czarek Polarek. Z biegiem czasu zbliżamy się do niego. Dowiadujemy się o jego pragnieniach, obawach i planach na przyszłość. Towarzysząc mu przy codziennych posiłkach przy stole z rodziną, przywiązujemy się coraz bardziej. W pewnym sensie możemy podzielać jego emocje.

Czarek Polarek nie jest postacią jednowymiarową. Książka także taka nie jest. W powieści nie ukazano jednoznacznie, co jest dobre, a co złe. Główny bohater sam musi dokonać wyboru. To on zmaga się z konsekwencjami swoich postanowień. Idealnie według mnie przedstawione są jego rozterki i częste zmiany zdania. Przecież nie zawsze jest łatwo zdecydować się w kwestii podjęcia decyzji. Szczególnie tej właściwej. Takiej, która pozwoli na spokojny sen w nocy...

"W ostatnim czasie zrobiłem wystarczająco dużo złych rzeczy, aby zarezerwować loże VIP w czeluściach piekieł(...)"

W powieści oprócz głównego wątku, do którego rozwiązania zmierzamy od samego początku, poruszane są także inne, co nadaje książce głębi i sprawia, że wydaje się bardziej realistyczna. Wielowątkowość niewątpliwie wpływa na jakość opowiadanej przez głównego bohatera historii. Możemy dzięki temu zagłębić się w jego osobowość i odkryć 'co w nim siedzi'.

Wątki poboczne związane z jego rodziną, przyjaciółmi, czy wrogami nie są jednak rozwijane, czy rozdmuchiwane zbyt mocno. I całe szczęście. Gdyby tak było, książka wlokłaby się niemiłosiernie. Tymczasem czyta się szybko, wręcz pochłania. Duży wpływ na to, obok kuszącej fabuły, ma język. Jest on prosty i poprawny.

Powieść rozwija się w dobrym tempie, a im bliżej końca, tym bardziej przyspiesza. Wszystkie puzzle powoli zaczynają układać się w logiczną całość. Bardzo zgrabną i mocną całość! Właśnie zakończenie spodobało mi się najbardziej. *.* Ale tylko do momentu epilogu. Jeśli o ten ostatni chodzi, to uważam, go niestety za najsłabsze ogniwo. Podsumowuje i zamyka historię w pełni, ale moim zdaniem jest zbędny.


Jest i nie jest. Z jednej strony trochę mi psuje, a z drugiej zupełnie nie wpływa na pozytywne wrażenie po przeczytanej książce. Zapewne dlatego, że ratuje go ostatnie zdanie.

Pozostaje mi tylko zachęcić do lektury "Amour fou" i podzielenia się Waszymi opiniami w komentarzach. Jestem bardzo ciekawa! :)

PS Za zaletę uznaję także cytaty pomiędzy poszczególnymi częściami książki :D Nie myślcie sobie, że nie poświęciłam im uwagi :P "Pieśń Priscilli""Upiór w operze" - tak bardzo w moim stylu *.*


Komentarze

  1. Wiesz co, byłaś u mnie i dziękowałaś mi za recenzję... Ale dla mnie mistrzem pisania ich jesteś właśnie Ty. Zwracasz uwagę na detale, to się ceni. Muszę Cię przeprosić, jeśli kiedyś napiszę podobną recenzję do Twojej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za miłe słowa :) Mistrzem bym się nie nazwała, ale bardzo się cieszę, że spodobała Ci się moja recenzja :)

      Usuń
  2. Piękna recenzja. Muszę książkę przeczytać! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja napisana chyba duszą.
    Zachęca do przeczytania, łechce ciekawość.
    Chylę czoła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Recnzja super , ale nie wiem książka do mnie nie przemawia moze innym razem , ja nie potrafię tak pisać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma inny gust :) Cieszę się, że recenzja się spodobała :)

      Usuń
  5. Niestety z niechęcią przyznaję, że sama wybieram zagranicznych autorów dużo częściej niż tych polskich. Mimo wszystko w pierwszej trójce stoją u mnie właśnie Polacy :) Jeśli chodzi o tę książkę to naprawdę mnie zaciekawiłaś, chociażby dlatego, że lubię bohaterów, którzy sami muszą dokonywać wyborów między tym co dobre, a tym co złe :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bardzo lubię czytać książki polskich autorów, a skoro ta jest dobra, to bardzo chętnie przeczytam. Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Masz swoich ulubieńców? :) Cieszę się, że Cię zainteresowała :)

      Usuń
  7. Jaka przepiękna, natchniona recenzja... Bardzo mi się spodobało! Dziękuję Ci za ten post, bardzo mnie zachęciłaś!:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie napisane! A czytając fragmenty, które wrzuciłaś, zostałam "kupiona" humorem i garścią ironii :) dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Cześć! :D
Miło, że jesteś! Jeśli spodobał Ci się tekst, zostaw komentarz :)