Niebezpieczny romans | Recenzja "Lotu Ikara" Wojciecha Czernka
![]() |
„Lot Ikara" Wojciech Czernek |
Trochę zwlekałam z napisaniem recenzji „Lotu Ikara"
Wojciecha Czernka, mimo że przeczytałam tę książkę już parę ładnych dni
temu. Potrzebowałam trochę czasu, by poukładać swoje myśli na jej temat. Dlaczego? To nie do końca mój typ...
Na ogół celuję w
fantastykę, kryminały, młodzieżówki, a czasem zdarza mi się czytać
romanse. Z klasyfikacją tej książki jest pewien problem, bo łączy w
sobie ona wszystko po trochu... I szczerze mówiąc, miałam podczas
czytania bardzo mieszane uczucia. Początkowo sama nie do końca wiedziałam, czy „Lot Ikara"
mi się podoba, czy wręcz przeciwnie. Wszystko za sprawą głównych
bohaterów, a są nimi Kinga i Janek. No i tutaj pojawia się dla mnie
pewien zgrzyt... Kinga jest nauczycielką, natomiast Janek... Cóż...
uczniem. Nigdy taka tematyka mnie nie pociągała. Nie chodzi o sam fakt,
że Kinga jest nauczycielką, a raczej o to, że jest znacząco starsza. Zdecydowanie nie lubię jak facet w
romansie jest młodszy. Nie oznacza to jednak, że mam coś
przeciwko związkom, gdzie kobieta jest starsza. Ba! Moja rodzicielka
jest dobrych kilka lat starsza od taty, więc jak najbardziej nie mam nic
przeciwko. Problem pojawia się jednak w mojej głowie, bo jeden z
bohaterów jest jeszcze nastolatkiem, więc różnica wieku wydaje się mieć większą wagę w takim przypadku.
Książka technicznie jest dobra i nie mogłabym wiele jej zarzucić. W „Locie Ikara"
występuje narracja trzecioosobowa, co w moich oczach jest ogromną
zaletą, bo właśnie takie książki czyta mi się najlepiej.
Dialogi
często są ciekawe i zabawne, a dzięki temu bardzo szybko się czyta.
Ogólnie książkę baaardzo szybko się czyta, bo wzbudza chęć poznania dalszych losów bohaterów. Chciałam dowiedzieć się, jak ich relacja się rozwinie i
czy w ogóle rozwinie oraz poznać opinie głównej bohaterki na temat związku z młodszym mężczyzną. Interesowało mnie też czy ktoś z ich
otoczenia się dowie, a jeśli tak, to jaka będzie reakcja tej/tych osób. Podsumowując — książka dość mocno mnie zaciekawiła.
Nie tylko zaciekawiła... Wzbudziła we mnie cały wachlarz emocji. Nie chcielibyście być na miejscu mojego chłopaka, gdy czytałam tę książkę, bo potrzebowałam o niej mówić. Duuużo
mówić, a mój biedny chłopak musiał mnie słuchać, a później analizować
ze mną logiczność poczynań Kingi i Janka. Zresztą nie tylko chłopak...
Książkę z moich opowiadań poznała również moja przyjaciółka, by wiele
godzin analizować fabułę, związki, małżeństwa i wiele innych zagadnień,
których ta książka dotknęła. Np. Jak udało im się nie zostać przyłapanym
w danym miejscu?! Nie wiem, czy zdarzyła Wam się kiedykolwiek sytuacja,
gdy chodziliście ze swoją drugą połówką po mieście i szukaliście
bardziej ustronnego miejsca, by w spokoju się pocałować. Mhm.... Zawsze
znajdzie się jakaś babcia, która podejdzie i dorzuci swoje trzy grosze,
że jak to tak można przytulać się, całować w miejscu publicznym. Bo
przecież to nie wypada... Także tak, rozważałam nawet tak trywialne, ale
w moim odczuciu ważne, kwestie.
Bohaterowie w „Locie Ikara"
wykreowani są poprawnie. Niemal każdy z nich jest według mnie bez zarzutu. Janek był dojrzalszy na swój wiek, ale nie bez
przyczyny. Jego była dziewczyna na początku wydawała się pusta i głupia,
jednak z czasem, gdy bliżej ją poznawałam, zrozumiałam, że jest bardzo
oddana i dla ukochanej osoby zrobi wszystko, odrzucając na bok dumę.
Koledzy Janka również byli przedstawieni w taki sposób, w jaki mieliśmy
ich widzieć. Jedynie z Kingą miałam problem. Niewielki, ale znaczący.
Jej decyzje były niekonsekwentne, więc nie mogłam w pełni jej polubić.
Nauczycielka wielokrotnie zmieniała zdanie bez jakichś konkretnych
powodów, jednak nie mogę się zgłębiać w to bardziej, by nie zdradzić Wam zaraz całej fabuły.
Pozytywnym
zaskoczeniem było dla mnie zakończenie książki. Czytałam zachłannie,
chcąc odkryć co dalej, jednak cały czas miałam mieszane uczucia (Tak, wiem... używam tego sformułowania po raz kolejny). Gdy
dotarłam do finału, byłam bardzo zadowolona z wydarzeń, które miały
miejsce, ponieważ nie były przewidywalne, jak to w wielu książkach bywa. Gdy skończyłam, poczułam nawet
lekkie ukłucie smutku: „To już?".
To, co wywołało uśmiech na mej twarzy, to fragment, gdzie wspomniane zostało Studio Accantus,
do którego ja również mam słabość. Spodobało mi się również, że książka daje do myślenia. Przekonajcie się sami. Chętnie poznałabym
Wasze opinie na temat „Lotu Ikara" i porozmawiała o zachowaniu Kingi oraz o całej fabule, bo jest o czym rozmawiać.
Komentarze
Prześlij komentarz
Cześć! :D
Miło, że jesteś! Jeśli spodobał Ci się tekst, zostaw komentarz :)